Do zapaści Valencii zdążono się przyzwyczaić, więc niedawny rezultat zaskoczył nie tylko bukmacherów. W remisie Los Che na Bernabéu kolejkę temu liczyło się więcej niż wynik. „Stracili dwa punkty, lecz odzyskali drużynę”, pisały lokalne gazety. „Dwa lata na to czekaliśmy”, dodał Cayetano Ros.
Najważniejszym dla mnie z licznych problemów, na jakie cierpiała FC Barcelona w ostatnich miesiącach kadencji Luisa Enrique, była erozja chęci do gry. Piłkarzom brakowało zaangażowania, konsekwencji, zespołowości. Radości.
Spotkanie Juventusu na tak wczesnym etapie sezonu stanowi świetną wiadomość dla ekipy z Camp Nou. Dobry rezultat z finalistą – w obecnej sytuacji klubu i drużyny będzie nim remis – natchnie Katalończyków na kolejne tygodnie. Barça przegrała wiosną w każdym aspekcie gry, taktycznie i mentalnie. Luzacka postawa Włochów na Camp Nou bez najmniejszego zamiaru zdobycia goli (okazje mieli i tak, podarowane przez gospodarzy) nie pasowała do rangi ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Barça nie gra dziś o wynik, lecz coś dużo ważniejszego. Chodzi o odzyskanie poczucia własnej wartości.
Poza chęcią szczerą Katalończycy podchodzą do rewanżu z niedawnym oprawcą wyposażeni w solidne argumenty piłkarskie. Choć sezon nie dotarł jeszcze do żłobka, pewne rzeczy widać już teraz. To będzie bardzo interesujący mecz.
Dwa lata czekania
Doceniam kolejne wyczyny strzeleckie Messiego. Widzę świetną formę Semedo. Forma stoperów, jak w minionych sezonach (i Superpucharze), pozostawia wiele do życzenia, przez co smakowity na pierwsze spojrzenie zerowy bilans bramkowy trzech kolejek biorę ze sceptycznym dystansem. Jednak wszystko, co najciekawsze w ligowym rozpędzie Barcelony – dzieje się w środku pola; i to mimo faktu, że Iniesta z Busquetsem dalej wyglądają na zardzewiałych.
Barcelona znów biega. Dzięki temu pokonała dobrze zorganizowany i zawsze zadziorny Espanyol oraz załogę autobusu z Alavés. Baskowie byli jedną z przeszkód, o którą Barça najboleśniej poturbowała się w zeszłym sezonie. Tym razem w Vitorii wyglądała spójnie i konsekwentnie. Liche 15 tysięcy widzów na Mendizorrotzie widziało, że mecz nie miał nic wspólnego z bezradną postawą Katalończyków w porażce 1:2 u siebie rok temu. Przeciwko sąsiadom z El Prat bordowo-granatowi powtórzyli tę samą intensywność. Zagrali tak, że rywalom odechciało się nawet fauli na Messim i spółce. Dla Espanyolu to rezygnacja z największej przyjemności w meczach z Barçą.
Na stadionie Valencii dwa lata czekano na drużynę. Kawałek na północ – na powrót pressingu.
Potęga pressingu
Ernesto Valverde obiecywał, że zwróci Barcelonie piłkę. Na razie się z tego wywiązuje, o czym świadczą wskaźniki posiadania w każdej z trzech kolejek.

Na podstawie Eurosport.com
Sięgam po te liczby dla uświadomienia, że momenty straty posiadania przez odrodzonych podopiecznych Valverde były rzadkie, lecz w każdym z nich natychmiast doskakiwali do rywali, aby odzyskać straconą własność i przejść do akcji ofensywnej. Byli jak wataha wilków, kolektywnie okrążająca przeciwnika, odcinająca mu ścieżki łatwych podań, zmuszająca do błędów. Wokół jednego rywala z piłką pojawiało się dwóch lub trzech barcelonistów ograniczających mu możliwości do ryzyka lub kopnięcia w aut. Widząc nadciągające bordowe koszulki rywal najpierw tracił głowę, potem piłkę.
Opis ten w różnym stopniu charakteryzuje wyzwania tego sezonu. Dwumeczem z Realem rządził jeszcze chaos, a błędy indywidualne Piqué, Umtitiego i Busquetsa okazały się kiepskim sojusznikiem drużyny. Madryt nie musiał się spocić, aby pokonać Katalończyków w takiej formie. W meczu z Betisem pomógł gol samobójczy, w moim odczuciu był to typowy mecz, który jednej z drużyn ułożył się szczęśliwiej. Jednak spokój w II połowie z Andaluzyjczykami i zachowane do końca czyste konto stanowiły już krok w dobrą stronę. Podróż do Kraju Basków obok przebiegu derbów przyniosły pierwsze mocne sygnały przemiany. Jeśli podopieczni Valverde utrzymają ten sam rytm gry, co w dwóch ostatnich meczach – Włochów czeka trudniejsze wyzwanie niż wiosną.
Co jasne, techniczne umiejętności każdego z trzech dotychczasowych przeciwników w lidze są ograniczone. Mimo to wstępne efekty pracy Valverde już teraz budzą moje uznanie. Tej drużynie bardzo brakowało wysokiej powtarzalności w skuteczności pressingu, ten element zapoczątkował rozstrój pozostałych aspektów gry. Jeśli Barcelona chce liczyć na zdobycie czegoś dużego w tym sezonie, musi zacząć od „odzyskania” pressingu.
Wszyscy na pokład
Od wydajnego pressingu całej drużyny zaczyna się geneza sukcesu Barçy Guardioli i pierwszego sezonu Enrique. Zasada „pięciu sekund” Pepa – w tym czasie należy odzyskać piłkę po jej stracie – była silnie widoczna w grze zespołu zarówno przeciw Alavés, jak i Espanyolowi. Nie brakowało momentów, kiedy piłka wracała do Katalończyków dwukrotnie szybciej.
Pressing dużej liczby piłkarzy o wysokim nasileniu zawsze wymaga wysokiej kultury piłkarskiej trenera i jego zawodników, dobrej organizacji oraz wybornej kondycji fizycznej. Jednocześnie, nie mam żadnych wątpliwości, jego wydajność zależy od zaangażowania. Drużyna, która z dowolnego powodu nie stanowi jedności, nie odniesie sukcesu w walce o szybki odbiór piłki.
Koronkowa akcja bramkowa stanowi w mniejszym stopniu system naczyń połączonych niż skuteczny pressing. Koniec końców, każda zależy przecież od celności strzału jednego piłkarza.
Mentalność „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” była kluczowym elementem największych sukcesów FC Barcelony ostatnich lat. Ponieważ klub nie ma i nie chce mieć w składzie potężnie zbudowanych, wysokich defensorów, jest realnie zmuszony do bronienia całym zespołem, aby trzymać zero z tyłu – zwłaszcza przeciwko krajowej i europejskiej czołówce. W barcelońskim systemie gry każde wypadnięcie jednego z ogniw siatki pressingu przynosi dotkliwsze skutki niż w innych drużynach, gdyż słabsi fizycznie barceloniści częściej ulegają napastnikom rywali w sytuacjach jeden na jednego. Mnogość sytuacji sam na sam z bramkarzem przeciw Barcelonie też nie stanowi przypadku. Wynika z systemu gry „Dumy Katalonii”, nasila się zawsze, gdy wysoko ustawieni środkowi i boczni obrońcy są zawodzeni przez obijających się w pressingu kolegów. Ostatnie dwa lata są galerią takich obrazków; podobnie jak kończone golami kontry Realu w Superpucharze. O tak, powrót do etosu pressingu nigdy nie daje natychmiastowych efektów.
Haruje się chętniej, gdy przykład idzie z góry
Pod pewnymi względami mistrzostwa szkoły nie różnią się od finału Ligi Mistrzów. Możesz wyjść na boisko naładowany dobrą energią i gotów dać za zespół całe swoje serce, ale jeśli zaangażowanie gry kolegi obok zostało w domu – drużyna poniesie klęskę. Jeśli inni nie robią tego samego, ochota do poświęceń mija, a bieganie po każdą piłkę staje się bez sensu.
Zupełnie jak przeciw Alavés, pressing, jaki widzieliśmy w sobotę, stanowił znakomity przykład łatwości, jakiej nabiera futbol pod stopami utalentowanych piłkarzy, kiedy w każde z naczyń nie zachowuje szczelność. Na twarzach graczy Espanyolu było widać pełne zaskoczenie sytuacją, przebiegiem meczu. Tak systematyczne i zdecydowane naciskanie rywali po stracie piłki wygląda jak by było efektem pracy choreografa. W pewnym sensie tak jest. Bramki, zwłaszcza pod koniec meczu, wyglądały jak by padały same, ale to nieprawda. Stanowiły efekt ciężkiej pracy drużyny przez całe 90 minut. Kto nie wierzy na słowo, zawsze może obejrzeć ten pojedynek jeszcze raz.
Choć najwięcej pochwał za ostatnie mecze w dziedzinie oddania drużynie słyszą inni – mam na myśli Albę, Umtitiego, niezmordowanego Semedo, Rakiticia, Busquetsa oraz maksymalnie zdyscyplinowanego Deulofeu – wszystko, co najlepsze w Barcelonie znów utożsamia Messi. Niechęć zawodnika lub rezygnacja trenera sprawiły, że w ciągu obu ostatnich sezonów Leo ekstremalnie rzadko angażował się w defensywę (w odróżnieniu od Neymara i Suáreza). To nie jest jego zadanie i nigdy nie było, ale argentyński magik też umie to robić, wiemy to wszyscy aż za dobrze. A tu proszę, Messi-obrońca wrócił, i to w najmniej spodziewanym momencie. Pognał w 45-metrowy pościg za rywalem, gdy na tablicy z Alavés był wynik 2:0 i 91. minuta. Pomyślcie, jak wpływa to na drużynę. To samo z Espanyolem – Baptistao rusza do ataku (21’) i napotyka Messiego.
Jeśli inni piłkarze widzą swojego lidera harującego dla zespołu, to jak łyk paliwa rakietowego na cały mecz. Skoczą za nim w ogień. Wspominają o tym w wywiadach. Kolejne podobieństwo drużyny szkolnej do tej najlepszego piłkarza świata.
---
Powrót z zaświatów klubu z Mestalla powinien cieszyć każdego sympatyka La Liga. W takich chwilach zawsze będę z Valencią, bo hiszpańska piłka potrzebuje silnych „Nietoperzy”. Po meczu z Madrytem zapytano trenera Marcelino, czy w przebiegu meczu z Realem widać już jego DNA. „Nie znam mojego DNA”, odparł. „Ale na pewno widać, że ciężko pracujemy”.
Po miesiącu w wykonaniu Ernesto Valverde to samo można powiedzieć o Barcelonie.
[Artykuł ukazał się przed meczem z Juventusem]
Komentarze (65)
Taki artykuł powinien się pojawić najwcześniej po 2-3 miesiącach pracy Valverde. Bo co innego wywrzeć presję na średniakach ligowych a co innego zmuszać do błędów ekipy pokroju Juventus, Real czy Bayern. To w meczach z takimi rywalami zobaczymy czy nowy trener odmienił drużynę.
Ogólnie z artykułem się zgadzam. Jedynie z dwoma tezami bym polemizował.
Po pierwsze ze stwierdzeniem że dobrym rezultatem napędzającym Barcę dalej będzie remis z Juve. Moim zdaniem patrząc, że gramy u siebie, najsilniejszym możliwym składem, z przetrzebionym kontuzjami Juventusem to dobrym wynikiem w tym przypadku może być tylko i wyłącznie zwycięstwo, nawet skromne, ale zwycięstwo.
Po drugie trochę lekceważącym podejściem do jedynego w tym sezonie jak do tej pory konkretnego sprawdzianu jakim był dwumecz o superpuchar. Przegraliśmy dwumecz 5:1, gdzie rywal był zdecydowanie lepszy. I nagle po zaledwie kilku dniach pierwsze mecze ligowe i zwycięstwa z zachowaniem czystych kont. Fajnie, ale to jakby przyjąć że za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nagle odmieniła się gra Barcy bo pressing zaczęli skutecznie stosować. Nie wierzę że aż tak można odmienić drużynę po niecałym tygodniu treningów. Zauważmy przeciwko jakim rywalom graliśmy, to wszak drużyny raczej na dolną połowę tabeli czy nawet walkę o utrzymanie. Łatwo grać pressingiem z rywalem który sobie z tym nie radzi, który nie jest wyszkolony technicznie i zgrany żeby z niego bez problemu wyjść. Z Realem też były próby, jednak klasa rywala pokazała że to nie takie proste. Potrafili minąć nasz pressing i jeszcze skuteczniej wdrożyć swój. Widzieliśmy wszyscy jak nasi piłkarze tracili futbolówkę nawet pod swoim polem karnym.
Reasumując musimy wziąć dużą poprawkę na to z jakimi rywalami mierzyliśmy się w lidze i nie wyciągać za wcześnie wniosków, gdzie w komentarzach podczas szczególnie ostatniego meczu pojawiały się już głosy o tryplecie. Zrzucam to jeszcze na emocje przy lepszej grze Barcy po niezbyt udanym poprzednim sezonie i całym tym cyrkiem związanym z transferami.
Ale oczywiście chcę być optymistą i wierzę że dobra ostatnio gra przełoży się na cały sezon. Dziś konkretniejszy sprawdzian, choć rywal jednak dość mocno osłabiony.
Valverde to był najlepszy i najracjonalniejszy wybór spośród tych kandydatów. Nie mamy oczywiście gwarancji, że wypali i będzie zdobywał tytuł za tytułem, ale do dzisiaj się cieszę, że go wybrali.
Takie artykuły - czyli opisujące jakieś zagadnienie, temat - czyta się dużo lepiej niż te w których autor broniąc swoich twierdzeń podpiera się niezliczoną ilością danych statystycznych, z których zrozumieć można tyle co z odczytu danych przesłanych przez satelitę obserwującego Marsa.
brawo dla autora! Z ogromną przyjemnością go przeczytałem mimo, że jak wielu uważam, iż jest troszkę za wcześnie. Jednak fragment o pracy w defensywie Messiego to jest właśnie to! Podczas oglądania meczu z Espanyolem, tylko się uśmiechałem widząc, że ten facet chce!
Łapczywy doskok do rywala zaraz po stracie piłki to zawsze było coś, co powinno Barcelonie towarzyszyć, ale fragmentami faktycznie piłkarze o tym zapominali. Valverde już w swoim debiucie (jako trener) pokazał, że jego drużyna będzie wściekle odbierać futbolówkę po jej stracie i osobiście, jestem tym jak dotąd zachwycony. Prawdą, że o sile pressingu stanowi w dużej mierze trójka z przodu, a w ostatnich meczach nie było widać graczy zwolnionych z zadań defensywnych. Skoro w powyższym artykule przywołano temat meczu z Alavés, to wydaje się, że w meczach z lepszymi rywalami ten doskok będzie jeszcze bardziej zaciekły, a to cieszy.
zauważyłem jeszcze jedną rzecz. Pomocnicy wcześniej ograniczali się do podawania piłek do MSN. Odejście Neya i zmiana systemu gry spowodowała, że cała trójka gra szybciej piłką, chętniej podejmują pojedynki jeden na jeden albo grają szybko i głęboko na skrzydła a tam boczni obrońcy z dużą pewnością siebie atakują. Bardzo podoba mi się Barca Valverde. Na razie nie widać słabych stron. Dziś pierwszy ważny test. Zobaczymy jak jest prawdziwa forma drużyny u progu sezonu.
Zgadxa się z Messim. Za Pepa faulował częściej niż Pique. Miło papatrzeć na zaangażowanie.
Za wcześnie na tego typu artykuły . W La Liga wszystko fajnie , pięknie ale graliśmy z zespołami , które do czołówki nie należą .
Jakiś czas temu Real nas zmiótł w dwumeczu i nie funkcjonowało dosłownie nic . Dziś również możemy się zdziwić i będzie to drugi poważny test w tym sezonie .
Za Tito Vilanovy też w LL było pięknie i mieliśmy w pewnym momencie 18 punktów nad Realem a w Lidze Mistrzów Bayern nas rozniósł w dwumeczu 7:0 .
Trafna uwaga: "Jeśli inni piłkarze widzą swojego lidera harującego dla zespołu, to jak łyk paliwa rakietowego na cały mecz".
Przecież LIDER to nie tylko (choć i nie zawsze) najlepszy gracz na boisku, ale również motywator, zapalnik, pistolet startowy, który poprzez swoja grę, akcję, pogoń, wślizg, odbiór, innymi słowy "boiskowe zachowanie" daje drużynie sygnał, impuls, przykład i kopa. To "lokomotywa", która niestrudzenie ciągnie za sobą cała drużynę.
Takiego Leo, jak i ambitnie grającą, głodną piłki i bramek oraz dużo biegającą Barcelonę chcemy oglądać.
Valverde przywrócił ofensywnego Albę, który był mocno ograniczany w ofensywie przez Neya - oby tak dalej !
Nie lubie psuc innym imprezy ;) ale odnosnie "slabych stron", to nadal uwazam, ze jest ich duzo. Pomoc wymaga aktywnych rotacji i byc moze przechodzenia w duzych meczach na ustawienie z duetem Busquets-Paulinho. Ter Stegen dalej jest memiczny przy dosrodkowaniach. Deulofeu poki co wyglada cienko i tylko kielkujaca sila kolektywu, co do ktorej wszyscy sie tu zgadzamy, kamufluje jego realna wartosc indywidualna. Potrwa zanim Ousmane wsiaknie w zespol. Stoperzy nawet w ligowych meczach na czysto popelniali kolosalne bledy pachnace golem, minimum po jednym na mecz obaj, Sam i Pique. Iniesta czesciej musi siadac na lawce, w polowie meczow tego sezonu byl dla mnie najslabszym ogniwem pomocy. Rakitić wyglada niezle, ale ciagle zdarzaja mu sie w meczu kilkuminutowe zawieszki, az za dobrze znane z obu ostatnich sezonow. Ospale w sezon wszedl Suarez, a bez Neymara musi trafiac regularnie. Wraca forma Busquetsa, ale mowiac o sezonie 16/17 to powrot z glebokiego dna, wiec poki co jest jak jest.
Przy tych okolicznosciach powrot pressingu, kamienia wegielnego kazdego sezonu duzych sukcesow Barcy ostatnich lat - tylko nabiera znaczenia. Forma i zgranie moga przyjsc pozniej. Odpuszczenie pressingu niesie cierpienie i kleski.
Jakby znalezc nastepce dla Iniesty i mocnego konkurenta dla Rakiety to spokojnie bysmy sobie radzili z mocnymi rywalami. Teraz jestesmy nieprzewidywalni, bo mozemy kazdego rozbić jak nam sie podoba, ale tez przegrać srogo przy nastepnej okazji.
Więc prostuje to co piszesz jak to Barcelona była regularnie, powtarzalnie bezradnie opędzana od czasów Guardioli (który jak pisałeś nie kupował a pozbywał się sily i wzrostu), Tito, Martino a nawet Lucho przez te drużyny ze względu na brak siły, wzrostu i męskiej gry.
Barcelona-Real 2008/2009 - 2016/2017 - 15 zwycięstw, 7 remisów, 8 porażek
Barcelona - Atletico Madryt 2008/2009 - 2016/2017 - 19 zwycięstw, 7 remisów, 4 porażki
Barcelona Atletic Bilbao 2008/2009 - 2016/2017 - 22 wygrane, 6 remisów, 3 porażki
Barcelona - Inter, dwumecz po wałku sędziowskim, w pierwszym spotkaniu uznano bramke Milito z 2 metrowego spalonego w drugim nie odgwizdano conajmniej trzech karnych dla Barcelony i nie uznano Barcelonie prawidłowo zdobytej bramki. (całe drugie spotkanie zagrał Toure, mimo że pisałeś o jego braku w tych spotkaniach).
Barcelona - Chelsea 3 remisy i jedna porażka, pechowy mecz rewanżowy z Chelsea w ktorym Barcelona całkowicie zdominowała grę, co widac po statystykach strzałów - Barcelona nie wykorzystała 4-5 stuprocentowych sytuacji a Messi z karnego strzelił w słupek, Torres przy kontrze strzelił na 2:2 w 92 minucie.
Proszę grzecznie obejrzyj spotkania albo sprawdź statystyki zanim napiszesz że Barcelona regularnie, powtarzalnie była opędzana przez jakiś konkretnych rywali.
Akuratnie mam więcej troszkę czasu i przeczytałem kilka twoich felietonów, uwielbiasz krytykowac zawodników, czasem ich pejoratywnie przedstawiać, snuć diagnozy jednak często albo się mylisz we wnioskach, albo nie sprawdzasz statystyk lub tak jak kiedyś dopasowujesz je pod swoje tezy, zamiast na podstawie statysyk wyciagac wnioski.
Może znajdę czas do odniesienia się do wcześniejszych felietonów, szczególnie do tych o upadku i totalnej dyskredytacji tiki-taki.
Nie bierz tego do siebie, może wywiąże się przy innych felietonach jakas merytoryczna dyskusja bo tu na serwisie merytoryczne rozmowy sa prowadzone jedynie o FIFie czy serialach na rambli.
Barcelona bezradna była w tym okresie z Bayernem, Juventusem, dwóch meczach z Realem i w jednym z Bilbao w SPH. W pozostałych przegranych czy zremisowanych zabrakło szczęscia lub to szczęscie dopisało przeciwnikom (np. nie uznana bramka Messiego na wagę wygrania ligi hiszpańskiejw ostatnim meczu z Atletico, gdzie nie było spalonego), ale Blaugrana nie była zdominowana czy bezradnie opędzana.
pozdrawiam
Obrona również potrzebuje świeżej krwi, ale kiedy pieniądze to nie problem (a okaże się, czy FFP nie spowoduje przeszkód formalnych) , to żaden transfer nie jest niewykonalny.
Jeśli w te 2-3 najbliższe lata PSG osiągnie finał, to będzie miało szansę i na zwycięstwo, bo finał udowodni że skład ma potencjał na wygranie. Na papierze nie widzę ataku lepszego niż NCM. Oczywiście są gracze jednostkowo lepsi niż każdy z nich, ale takiej trójki na prawdę ze świecą szukać.
Wziąwszy to pod uwagę, nawet wysokie miejsce w LM i zwycięstwo Brazylii w MŚ (bardzo prawdopodobne) Neymara jako naturalnego kandydata do ZP wykreują. A potem to poleci.
Sądzę też, że charakterologicznie Mbappe jest mniej problematyczny i pewnie pierwsze 2-3 lata, nie będzie swoją ambicją rozbijał trójkąta który funkcjonuje i daje PSG tytuły. Będzie wygłaszał frazesy o nauce od Neymara i Cavaniego... i może być w nich sporo prawdy.
Problem Neymara w PSG jest taki jak Verattiego - spektakularna klęska, brak chęci, wypalenie - każda będąca kroczkiem do decyzji o odejściu w innym klubie, w PSG jest rosnącą frustracją, bo jeśli szejk nie będzie chciał pozwolić na odejście, to nie pozwoli i już.
Nawet gdyby koguty w kurniku się nawzajem zadziobały, to żywy żaden nie wyjdzie. Taki model, myślenie o "honorze" czy "prestiżu" ma arabski właściciel. Nie rozumie, ze to sport, a spektakularne transfery z własnego klubu, to czasem cegiełka do budowy, nie strata i ujma na wspomnianych.
Dlatego uważam, że nawet jeśli Neymar ma nadzieję wygrać LM i zmienić klub, lub jeszcze zaliczyć jeden etap, to dopóki oferuje realną wartość sportową, jest w luksusowym więzieniu.
Co więcej, francuska federacja tego więzienia będzie bronic jak swojego, bo gwiazd potrzebuje jak powietrza, by zwiększyć wartość ligi. Wie, że stoi na jednej nodze i czasem podpiera się protezą (Monaco/Lyon/Nicea itp), więc by połamać te nogę nie zrobi nic.
(To nie Hiszpania, która stojąc na białej nodze, jednocześnie nawala w bordowo-granatową ile tylko da radę).
Jak napisalem przed chwila Axlowi, ruszenie niebawem Ney'a dalej w swiat nie zaskoczy mnie wcale. @ Mbappe to generalnie chcialbym zobaczyc mine Neymara jak sie dowiedzial. Zaplacilbym. Duzo :] PSG generalnie wywinelo mu niezly numer, ze wzieli jego najpierw, a Mbappe w drugiej kolejnosci, cwane. Mysle, ze ze strony Paryza to zabezpieczenie na te psychike Neymara - jak nie spelni oczekiwan albo mu sie znow w druzynie za ciasno zrobi, to spoko, do widzenia, bo Mbappe. Kupienie obu ryzykowne i drogie, ale z pewnoscia ciekawe. W kazdym razie nie zaskoczy mnie wieksza liczba sukcesow PSG z liderem Mbappe niz z liderem Neymarem.
Komentarz usunięty
Komentarz usunięty
Teraz jesteśmy oceniani w przypadku każdego faulu, nie w kategorii "co przepisy mówią na temat", tylko "hej, oni tak nie robią - żółta".
Na pewno opłaca się ten kurs korygować, bo brak reakcji (nie rozmawiamy o sędziach, sędziowie mają trudną pracę itd.), rodzi frustrację u zawodników, że na boisku nie mogą tylko choćby co rywal. To było bardzo widoczne w tamtym sezonie, kiedy golleady nie przykrywały męczarni regularnie co 2-3 mecze.
Stąd słowa Pique o ruletce. Wraz z kumulacją tego trendu o którym sam często piszę - sędziowie mają swoje preferencje, zwykle około "Realaowe", boją się odpowiedzialności, w przypadku pomyłki, wolą się pomylić na niekorzyść tego, co 5 lat z rzędu powtarza, że o sędziach nie gada, niż na niekorzyść tego, co na konferencje przynosił listy, choćby i wydumanych błędów.
Wspomniałem że na to, trener nie ma wpływu, ale trochę lepiej to ująłeś. To nie taktyka, od której jest trener, ale strategia - taka w szerszej perspektywie, która w Barcelonie ma określony kształt od lat, mimo trendów. Może to strach, czy w tej fertyczniejszej grze poradzi sobie Messi (choć patrząc na niego u Valverde, to śmiem twierdzić, że na braku takich ochroniarzy, jak Casemiro, Ramos, traci właśnie najwięcej). To dlatego Ronaldo może się "schować", przedreptać fazę najbardziej fizycznej walki, dekorując ją swoimi padami teatralnymi, a kiedy koledzy wybiją rywalowi piłkę z głowy, mieć więcej miejsca. To już abstrahując od pozycji.
Tak, ze strategicznego punktu widzenia, masz rację. Tylko chyba trudno mi uwierzyć, że ktoś na taktycznym polu weźmie odpowiedzialność, za najtrudniejszą , początkową fazę tej korekty. Może Valverde się nie boi, tylko czy jest na tyle mocno umocowany, by wytrzymać oskarżenia o zrywanie z cruyffizmem doktrynalnym? Martino poległ, gdy zaliczył mecz wygrany z Rayo 5:0, przegrawszy posiadanie piłki z Paco Jemesem.
Nie wiem, czy koniec epoki Iniesty, Pique.. nie otworzy dopiero drzwi do zmian, tylko problem w tym ,że to też epoka Messiego. Real na epokę -po Ronaldo jest przygotowany. My niestety na koniec kariery Messiego nie i dlatego każdy rok z potencjałem na trofea, jest zbyt cenny, by ryzykować go na wprowadzanie zmian w sposobie gry, które mogą się ciągnąć przez sezon, dwa może nawet. Trudno mi to przewidzieć, ale z tego punktu widzenia, choć masz rację co do całości wypowiedzi, trochę wątpię, czy poza kosmetyką - Paulinho, stać było nas na głębszą reformę.
Słowem - nie widzę jakie pozycje można by wzmocnić mięśniami i wzrostem (choć Rakitic jest krokiem w tym kierunku, a już narzekamy na koszt jakim się to odbyło - utrata wizji, zwrotności, utrzymania piłki pod presją).
Masz rację pisząc o Pique, ale owo "ugładzenie" gry, które podkreślasz dość często, jest też wynikiem warunków w jakich gramy. Pamiętam jak naciągane czerwone kartki dostawali Mascherano, Pique, Alves, Keita, kiedy tylko dali pretekst. Sędziowie nie zachowują balansu - gracze Barcy faulują ostro 2 razy i 9 w ogóle dostają 2 żółte kartki. Rywal popełnia 15 fauli, w tym 5 ostrych i dostaje 3 żółte.Szczególnie to istotne w meczach z drużynami fizycznymi, kiedy rywalowi jego wejścia są hurtowo wybaczane (jakieś imunitety maja Ramos, Casemiro, Marcelo, Carvajal, Ronaldo choćby, ale i Aduriz). Gdyby gracze Barcy tak grali, byliby karani bez wyjątku.
Odejście Pepa od "mięśni" (częściowe, bo Keita superrezerwowy i Abidal, to jego pomysły. Zrezygnowano z nich za Tito), było pomysłem jak sobie radzić z fizycznymi rywalami - szybsza gra, tak szybka, by rywal nie nadążał faulować.
Przytaczasz mecz z Interem ,ale wtedy mieliśmy względnie sporo mięśni - Ibrahimović, Keita, Abidal, Puyol. Na nic się one nie zdały. Jeśli rywal wieszał się na Ibrze, drąc mu koszulkę na 20 cm, a sędzia gwizdał faul w ataku... to są sytuacje, na jakie żaden plan Cię nie przygotuje. Jakość sędziowania, ten czynnik o którym wspomniałem - nieproporcjonalność odgwizdywanych fauli. Dwumecz z Interem to słaby przykład, bo jest raczej witryną festiwalu sędziowskich pomyłek. Sfery, na którą żaden trener nie ma kontroli.
A odpowiedzią na te mięśnie, niech będzie rezultat wpuszczenia Krkica - to on rozruszał grę z przodu i to on strzelił nieuznanego nie słusznie gola na 2:0 (swoją drogą, chyba po asyście Toure, którego domniemaną rękę odgwizdano).
Wiem, że co do koncepcji masz rację. W idealnych warunkach, to zbilansowanie siły i ruchliwości niskich graczy działa (vide obecny Real). Problem w tym, że Real ma właśnie ten handicap pobłażliwych sędziów. Nawet w warunkach Europejskich, ten czynnik gdzieś jest. Zwróciłem na to uwagę przy meczu z Juve. Niby nie było kontrowersji, nie było złośliwości, ale w takich drobiazgach jest charakterystyczny trend. Sędzia oszczędził co najmniej 3 żółte kartki graczom Juve, a Messiemu domagającemu się plastycznie jednej z nich, wlepił żółtko (słusznie z resztą, ale powinien też dać kartkę graczowi Juve za faul taktyczny).
Teraz to nie miało znaczenia, ale w meczu na pograniczu, kiedy druga kartka decyduje o wyrzuceniu nieuważnego rywala...
Nawet ten mecz w tamtym sezonie, kiedy Pijanic tak ewidentnie sfaulował Messiego, nie próbując walczyć o piłkę, zagrał niebezpiecznie, tak że Messi wylądował na twarzy. To nawet nie był faul dla sędziego o ile pamiętam. Wspomnę jeszcze łokieć Marcelo z meczu z Realem.
Nie walczymy na podobnych warunkach. Każde takie zachowanie gracza Barcy to byłaby odpowiednia kara i długie dyskusje w każdym studio meczowym, z dywagacjami, że Masche powinien mieć żółta wchodząc na mecz (jak kiedyś usłyszałem w eleven), włącznie.
Twardość, zdecydowanie - tak, ale jednak na łokcie, czy grę z pogranicza faul, nie możemy sobie pozwolić. Zostają nam zawodnicy "eleganccy", a takich już wielu o odpowiednich parametrach nie ma, bo czasem by być lepszym, trzeba móc te przepisy przekroczyć więcej niż raz w meczu, jak Ramos.
PS Użyłem raz, widocznie niezrozumiałej dla Ciebie, emotki. Może zamiast szlajać się po barach i kulturalnych towarzystwach, siądź czasem na fejsie, też będziesz bardziej postępowy :).
Jak nizej Jim watpie tez w scenariusz, ze z PSG Ney az po grob. Moj trop, ze predzej pojdzie za 2-3 lata dalej. Z kierunkow dorzucam Bayern, bo przeciez wszyscy wiemy, ze Lewy bedzie juz wtedy w Madrycie ;)
Druga czesc - bardzo sie zgadzam, przy czym nie rozkminialem tego z tej strony, a wieku i etapu zyciowego. Suarez i Messi sa glowa gdzie indziej, Ney gdzie indziej. Tez ma dziecko, ale to gol strzelony przypadkiem, gdy Leo i LS9 maja normalne rodziny, i w obu przypadkach sa to bardzo dlugie zwiazki. Mysle, ze obu skonczyly sie wspolne tematy z nim i to tez mialo swoje przelozenie na pozostale sprawy. ps O to to - filmik z pilka. To wlasnie te "momenty" :)))
Jestem ciekaw jak będzie przebiegał rozwój Mbappe, bo wcale bym się nie zdziwil jakby za kilka sezonow okazało się ze Francuz prześcignie Neya pod względem umięjetności boiskowych i to właśnie "Nowy Henry" zostanie liderem PSG, bo wygląda na to, ze ma ku temu wszelkie niezbędne cechy. Przynajmniej tak mi się wydaje na podstawie informacji rozpowszechnianych przez jego otoczenie a także czytając opinie ekspertów (Henry). Ciekawe, czy wtedy Neymar nie podkuli ogona i nie pójdzie do Man Utd czy innego Realu aby znowu móc cieszyć się z przywileju bycia liderem druzyny.
Nie uważasz, że paradoksalnie Barcelona sprzedała Neymara w najlepszym (dla klubu i dla zawodnika [?]) momencie? Patrząc na krzywą talentu Brazylijczyków i obserwując poczynania Latynosów o podobnym usposobieniu pozaboiskowym (R10, Adriano, Robinho) odnoszę wrażenie, że Neymar nie pokazałby już więcej w Barcelonie i za rok dostalibyśmy za niego mniej niż 100 mln EUR. Pamiętam, że R10 po przejściu do Milanu też na początku czarował, a potem już (niestety) parafrazując klasyka "zapierdzielał w dół równi pochyłej" i mam dziwne przeczucie, że z Neymarem będzie tak samo w PSG.
Komu? Czemu? Barsie. "Barca" czytamy "barSa". Zatem tytuł felietonu powinien być taki: "Siła pressingu przywraca Barsie stabilność przynajmniej na boisku". Neymar dał się skusić forsie, nie forsy.
Jak dla mnie to nawet Gomes w ostatnim meczu był szybszy niż dotychczas.
Zwłaszcza oceniając drużynę jak Barca, gdzie nawet mięśnie, muszą być piłkarsko wybitne (czasem tylko bardzo dobry Rakitic, kuje w oczy swoimi niedostatkami, a w każdym innym klubie, byłby sporym wzmocnieniem).
Dzięki za miłą pogawędkę, chyba trochę lepiej zrozumiałem to, o czym piszesz konsekwentnie i kontekst w jakim oceniasz słabe strony spotkań Barcy czy braki piłkarzy. Miłej niedzieli :)
Prawa do Miny zostaly zreszta zaklepane jakis czas temu. Czyli nie tylko Valverde zauwazyl koniecznosc umocnienia skladu, klub i dyrekcja sportowa takze. Song, Mathieu i Verma tez juz byli krokiem w te strone. Teraz z tego samego powodu zatrzymano imo Masche, ktory tak naprawde byl zbedny, bo Marlon - ale Masche to ta deficytowa sila i agresja, to zostal. Plynnie zastapi go Mina za rok. Wzrost tego goscia i gra przy stalych fragmentach po obu stronach boiska beda dla Barcy na wage zlota. A Pique i Busi otoczeni tego typu zawodnikami tez zyskuja na efektywnosci swojej gry, bo moga wtedy sto procent zajac sie tym, w czym sa najlepsi. Przepychaja i kosza za nich inni.
Bardziej fizyczna gra od 4-5 lat jest ugruntowanym trendem taktycznym na europejskim szczycie. Barca latami ignorowala jak sie rozprzestrzenial. Od Mou, Bilbao i Atleti po polowe ligi i cala europejska czolowke. Akcja (tiki-taka) rodzi reakcje, tak jest cala historie pilki. Nawet Papcio Wenger to zauwazyl, wsadziwszy do skladu Coquelina, a potem Xhake, Mustafiego, Kolasinaca. Tottenham, coraz techniczniej grajaca Chelsea, Fernandinho w City, Vidal w Bayernie, Casemiro i Kroos w Realu, a to same ekipy grajace ofensywna pilke, nie defensywne Atleti i Juve. Barca wtopila. Przespala. Valverde, Semedo i Paulinho sa krokiem w dobra strone, spoznionym o pare lat i kilka trofeow. Konkurencji dzis za duzo, za silnej na sklad wypakowany chuchrami i jeden styl gry na wszystkich az po grob.
Gdy hajsu w futbolu mnostwo i stale przybywa, poziom meczow rosnie. Dotyczy to top5 europejskich lig, tym bardziej dotyczy pucharowej fazy Ligi Mistrzow. Po boisku biega jeden sedzia. Jak sto lat temu, gdy wszyscy byli reprezentacjami San Marino. Tempo gry dla sedziow jest za szybkie. Od jakichs 3 lat ogladam mecze pod tym katem. (W angielskiej co kolejke ktos jest pokrzywdzony jak Barca. Roznica miedzy Anglia a Hiszpania polega na tym, ze tam co kolejke to inny klub, w Hiszpanii najczesciej jeden i ten sam.) A poniewaz maja rodziny, prace i internety, sedziowie lubia swiety spokoj i zanim wysadza czerwona kartke, ktora na topie czesto decyduje o wszystkim - zastanowia sie 15 razy. I nawet przy bardzo brutalnych wejsciach (b. czestych w Anglii, coraz czestszych w Niemczech i LM) decyduja na korzysc podsadnego, bo nie maja wzroku 360 i woleliby ze-moze-pozniej. Do tego dochodzi presja UEFA, aby "niepotrzebnie" nie przedluzac gry z powodu grafikow TV, co prowadzi do gwizdania ogolnie mniejszej liczby fauli w duzych ligach i LM niz jeszcze 5 lat temu. Kazde warunki, chore i nierowne tez, musza determinowac Twoje decyzje kadrowe, inaczej jestes slaby i przegrywasz. Jedyna obrona na 'twarda, meska gre' jest dzis miec takich ludzi po swojej stronie. Paulinho, Yerry Mina i Marlon nie beda grac co mecz, ale sama obecnosc tego profilu pilkarzy w ekipie grajacej jak Barca daje roznorodnosc kadrowa przeciw konkretnym rywalom decydujaca w decydujacych momentach decydujacych meczow. (Wzgledem tych ogolnych tendencji, faktyczne bledy sedziow i "przypadki" to rzadkosc, choc zawsze zalosna i slusznie naglasniana medialnie.)
W oczekiwaniu na jego czerwo zostawiam to statystyce ;) Przy nim mialem na mysli zwrotnosc wzgledna. Na tle takich pociagow z weglem jak stereotypowi def. pomocnicy z Premier League czy chocby Xabi Alonso. Niewysocy, ale nabici i umiejacy zagrac bardzo fizycznie Verratti i Ander Herrera to kolejne przyklady obok Maticia, ale Kaźmirza z tego grona jednak nie usuwam. Ta jego wszechstronnosc dala Realowi 2 Ligi Mistrzow i mistrzostwo.
Pees był odpowiedzią na typowe dla ciebie ad personam, które znajdowało się w 4. z 5. akapitów.
Hit, piszesz artykuł i mówisz innym, jak mają go komentować :D.
Puyol, Marquez, Abi, Toure, Keita - gracze o latami fundamentalnym znaczeniu dla zespolu.
Song, Verma, Mathieu, Gomes - peryferie skladu.
O moim podejsciu do Umtitiego pisalem w tekscie o transferach. Zaskakujaco dla mnie duzo osob podzielilo w komentarzach te ocene. To nie jest twardziel w typie Puyego, Marqueza ani Abidala, a tym bardziej ktos pokroju Godina, Ramosa czy Terry'ego. Poniewaz roznorodnosc dobra, roznorodnosc poplaca, wypatruję Yerry'ego Miny jak Ania Lewandowska lajków na instagramie. [Zobacz link: http://www.fcbarca.com/78270-transferowy-niedosyt-felieton.html]
Za Pepa i Vilanovy metodycznie NIE kupowano defensorow (obroncow i pomocnikow) o wspomnianej charakterystyce (Czygry nie licze, bo byl zgnilym kartoflem). Za to bez zalu pozegnano duet Marquez-Toure, bez ktorych sila miesni w zespole drastycznie spadla. Moim zdaniem oddanie ich bez madrze zaplanowanego nastepstwa to jedna z glownych przyczyn upadku dynastii Pepa i wylaczna przyczyna tego, ze Barca w starciach z Interem ("wyszedl" brak Toure), a potem Realem Mou (niedobor Marqueza), oraz podobnie grajacymi druzynami (Chelsea, Atletico, rzadziej Bilbao) bywala regularnie, powtarzalnie i bezradnie opedzana - po angielsku 'overpowered' ;) - przez rywali stawiajacych na twarda, meska gre i okazjonalne kosy w zebra & kopy w piszczele. Martino nie kupil wzrostu i sily, bo jego pozycja negocjacyjna w klubie byla do takich rzeczy zadna. Nawet jesli mial taki pomysl (jak niektorzy sadza), to szybko go od niego odwiedziono. Mialo byc DNA Barcy i bylo, a Inigo Martinez do dzis gra w Sociedad.
Temat nastepcy Marqueza, Milito i Puyola odkladano do 2014 i Enrique. Dmytro byl kaprysem Pepa, Bartra oseskiem, Milito niedostepny. Cztery lata kupowano stopera (licze od Marqueza). A jak juz kupiono (Mathieu i Verma), to w podstawie i tak grali argentynski Gimli z facetem Shaqiry. Gosc nazywany Piquenbauerem i grajacy dawniej z pazurem dostal ostatni raz czerwona kartke nie-pamietam-kiedy. Pewnie jak ktos go zbanowal na twitterze. Nie dziwie mu sie, klubowi bardziej, fcbarcelonska racja stanu (Katalonczyk, wychowanek) wymaga jego gry w podstawie i ulegl jej nawet Lucho. A to przeciez nie dziwota, ze do dzis Pique nie jest kapitanem, chocby 4-ym. Szatnia patrzy i szatnia widzi, ile kto zostawia na boisku potu. Zwlaszcza gdy widziales kiedys supergwiazde, a ona spadla na Twoich oczach i roztrzaskala pod nogami. Ta strata meczowej agresji Pique jest być może najbardziej dotkliwa, bo kiedyś była, i caly ten czas liczono w klubie, ze kiedyś wroci.
Dla mnie pierwiastek czystej, pierwotnej mocy pozostaje w Barcelonie silnie niedoreprezentowany do dziś. A trendy taktyczne wszędzie dookoła ida przecież w strone fizycznej gry (vs. chocby trzy lata temu). Na szczescie ten Valverde. Semedo i Paulinho sa szansa na zmiane, bo wnosza sile, skoczność, agresje. Cechy, ktorych dawno nie było i których brakowało równowadze druzyny na kilku plaszczyznach.
Zeby bylo ciekawiej, klub zostal zalozony przez grupe Anglikow i Szkotow. Stad jego nazwa, zachowana do dzis z koncowka 'FC'. Niektorzy Brytyjczycy mieszkajacy dluzej w Hiszpanii - w Andaluzji ich nie brakuje - wymawiaja nazwe klubu [səˈvɪla] FC w oryginalnym, angielskim brzmieniu. Tytulem zartu hiszpanskim przyjaciolom i ze swoistym szacunkiem dla korzeni klubu, o ktorych kibicujacy mu Hiszpanie oczywiscie tez dobrze wiedza.
Zamiast linku #1 mogles podac google.pl.
Linki #2 i #3 sa nie na temat.
Jan Grzenia z linku #4 nie jest dla mnie autorytetem jezykowym, co macie ze soba wspolnego. Gdyby taka wykladnia byla konsekwentna, a tym samym do trwalego przyjecia - w dopelniaczu, bierniku i narzedniku mielibysmy "s". Nie mamy. Fragmentem "nalezy odmieniac jak Nysę" pan Grzenia strzelil sobie ladnego samoboja. O "Nycie" nie slyszalem, poszukam na mapie.
Link #5 bylby OK. Gdyby polski byl lacina.
Zjawisko uzusu lubie za to, ze istnieje. "Barcy" w celowniku i miejscowniku to typowy przyklad, w wersji diakrytyzowanej i nie. Forma dawno upowszechniona w jezyku codziennym, u komentatorow tv, trwale przytulona przez prase. Pisze tu osiem lat, zawsze uzywalem "Barçy". Forma "Barsie" faktycznie byla wtedy czestsza niz obecnie. Obecnie jest na wymarciu, bo jezyk to materia zywa, zmieniajaca sie kazdego dnia.
Nie przekonales, co zrobic. Zostaje Barcę dalej odmieniac jak ciecierzycę.
@ "nikt na głos nie wypowie: przywraca [Barsy]" - wlacz czasem w domu polski komentarz albo wejdz do pubu na mecz Barcy posluchac sasiadow. Uzus zawsze ominie fachowcow, ktorzy nie sa na biezaco z zywym jezykiem.
PS Mogles w pierwszym komentarzu spytac, skad taka forma. Tak postapilby ktos kulturalny i obyty w uprzejmej dyskusji. Oczywiscie, uslyszalbys rownie uprzejme wyjasnienie. Probuj na co dzien.
Co powiedziawszy, na przyszlosc powstrzymaj sie od komentarzy jezykowych pod moimi artykulami badz kieruj je gdzie indziej. Rzeczowosc dyskusji jest tu ceniona. Temat artykulu dotyczyl czegos innego.
[Zobacz link: http://zbadane.pl/nauki-humanistyczne/filologia-polska/odmiana-nazw-pospolitych]
Tutaj masz "cy z ogonkiem" i wymowę:
[Zobacz link: https://pl.wikipedia.org/wiki/%C3%87]
Gotowiec w SJP:
[Zobacz link: https://sjp.pl/Barca]
Poradnia PWN:
[Zobacz link: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/odmieniamy-Barce;13152.html]
Wielki słownik ortograficzny:
[Zobacz link: https://sjp.pwn.pl/so/Barca;5585181.html]
Komentarz usunięty
Świetny tekst. Dwa uzupełnienia mi się cisną na klawiaturę -
"Od wydajnego pressingu całej drużyny zaczyna się geneza sukcesu Barçy Guardioli"
To jest, rzekłbym jedna z 4 w ogóle i 1 z 2 tylnych łap, kudłatego psa, zwanego "sukces" w Barcelonie.
Pressing w jedną stronę i wyjście spod niego w drugą. Jeśli te dwie rzeczy funkcjonują, to przednie łapy mogą słabo działać, a meczu i tak zwykle nie przegrywamy.
To umiejętność wychodzenia Barcy spod pressingu, wiążąca się z tymi samymi atrybutami co samo zakładanie pressingu - ZAANGAŻOWANIEM, byciem pod grą, pokazywaniem się na pozycjach, kompaktowością zespołu w każdej fazie meczu, sprawiła, że przeciw teamowi Pepa nieliczne drużyny nawet pressing próbowały zakładać.
Wiem, że być może najtrudniejszym zadaniem jest znalezienie balansu, między cofnięciem na tyle wielu graczy do pomocy w wyjściu spod pressingu, a zostawieniem kogoś, by mógł szybko coś zrobić z piłką, kiedy się ten pressing rywala minie, ale to już zadanie trenera.
Te dwie przednie nogi, tak dla zaspokojenia ewentualnej ciekawości, to wedle mojej opinii - kreatywność ataku (ruchliwość, dobór zajmowanych pozycji względem kolegów, otwieranie linii podań swoim ruchem, wybieganiem w dobrym momencie na pozycję do otrzymania prostopadłej piłki). oraz skuteczność w wykorzystaniu okazji (z reguły Barca jest w tym bardzo dobra - nie oddaje nie przygotowanych strzałów, a kończący strzałem zawodnicy, mają wysokie odsetki celnych/oddanych i goli/celnych). Jeśli wszystko zagra, jest super i niemal zawsze wysoko wygrywamy. Kiedy jedna z "nóg" tej gry kuleje, to lepiej żeby to była jedna z przednich. z moich obserwacji.
"Ponieważ klub nie ma i nie chce mieć w składzie potężnie zbudowanych, wysokich defensorów,"
Tu z kolei mi się wydaje, że to nie do końca tak. Klub co okno transferowe, czyni z poparciem lub bez, aktualnego trenera, kroki, by takich wysokich/silnych/dobrze czujących się w powietrzu, znaleźć i to nie tylko ŚO ale na różne pozycje.
Problemy sa dwa - styl Barcy wymusza od zawodników poleganie na zwrotności, panowaniu nad piłką w pierwszym maks w drugim kontakcie, często w połączeniu z opanowaniem trudnych piłek. Niżsi gracze mają prościej dzięki niskiemu środkowi ciężkości. Nawet gdyby przymknąć oko, na Gomesa, który Busquetsem nigdy nie będzie, ze względu właśnie na to, ze wychowanek Barcy choć wysoki, to te atrybuty ma na poziomie pewnie niedoścignionym dla 95% pomocników defensywnych. Rzeczony Gomes mimo że poprawny technicznie, nigdy nie będzie potrafił przyjmując piłki, patrzeć gdzie drugim dotknięciem musi ją skierować.
Jedyne czego żałuję, ze Gomes nie został sprzedany, bo znalazłoby się miejsce dla Sampera. Pamiętam jak oczarował mnie swoją grą w presezonie. Nie jakimiś fajerwerkami, ale inteligencją, czytaniem gry i decyzjami. Busquets od tego zaczynał, tylko miał zaufanie Pepa. Samper też takiego potrzebuje.
Inna sprawa, ze chyba bardziej niż Gomes, szanse na pozostanie, przekreśliło mu przyjście Paulinho i choć nie znam go zbyt dobrze, a z charakterystyki sądząc, to jest właśnie ów wzrost, siła na jedynej możliwej pozycji - gdzieś między 4/6, na której jeszcze to może zdać egzamin.
Kolejne próby dodania siły i wzrostu to Mathieu, Vermalen, Umtiti. Tylko ostatni został kupiony w wieku rokującym płynne przystosowanie się do pewnej specyfiki gry w obronie Barcy. Dodatkowo ma atut niezbędny dla partnera Pique - szybkość.
Ten zdywersyfikowany układ obrony -wysoki, względnie silny, dość szybki, choć niezbyt zwrotny Pique + szybszy, zwrotniejszy, ale niższy partner, sprawdzał się u kolejnych trenerów. Myślę, ze wraz z wiekiem Pique, rola tego szybkiego gracza wzrośnie, a Umtiti oferuje wzrost i siłę.
Nie ma na rynku wielu takich klasowych stoperów, którzy odnaleźli by się w Barcelonie, oferowali niezbędne w La Liga zwrotność, szybkość.
W innych formacjach, trochę inaczej rzecz wygląda, ale nawet nasza 9, to nie "kloc" 190 cm, ale Suarez 185, choć szybki, silny, to jego podstawowym atutem jest gra po ziemi.
Valverde przywrócił ofensywnego Albę.. nieograniczany teraz jak era Pep Guardiola i Tito Vilanova ... czekam na dalej ..
macie link do mecuz?
Bardzo dobry felieton ;)